niedziela, 1 stycznia 2023

co było....

to było i nie wróci...

Siedzę w tym pierwszym dniu Nowego Roku i robię porządek w zakładkach. Usuwam rzeczy do już których nie wrócę. Chciałabym też zrobić pożądek z niektórymi osobami, ale na ten krok muszę jeszcze poczekać. Moja cierpliwość jest na wykończeniu, a to już pewien krok do realizacji...

Gdyby można było wymazać gumką, ale się nie da.

To teraz wróćmy do ciekawszych rzeczy. Jak wiecie druty to moja technika relaksacyjna. Robię i często, nawet bardzo często nie pokazuję swoich prac na blogu. Na bakier mam ostatnio z czasem, możliwościami, i chęcią.... Tak chęci brak! i tyle.... moim najlepszym przyjacielem stało się łóżko... dosypki, odsypki, podsypki itp. ( neologizmy tworzę)

Postanowień nie będzie, bo i tak ich nie zrealizuję, tyle razy obiecywałam i nic. Tylko pretensje ze obiecałam, że jak zwykle, że to że tamto...

To teraz trochę koloru Wam wyślę


Swetry robione dla Kingi i Agnieszki, swetry pokazowe, moje ulubione fasony...

































Mój osobisty kocur Bolesław żegna się z Państwem i ja też:)






piątek, 23 września 2022

Już zapomniałam

 jak się wstawia posty...😙, to wszystko z tej absencji na blogu. 

Gdy boli cię ucho, i głowa i spać nie możesz, to chcesz zająć się czymś co przyniesie ulgę i zapomnienie.

Postanawiasz sięgnąć do archiwum zdjęć w telefonie i pokazać światu co robiłaś przez te miesiące w których to nic nie publikowałaś na swoim blogu.

Miękki sweterek z Bostonu od Schachernmeayr.







Następnie na warsztat poszedł len. Absolutnie rewelacyjny na letnie bluzki. 


i mój ulubiony kolor oczywiście. 





Te dwa sweterki robiłam dla Kingi z #dodziergania


Moja pacjentka zapragnęła mieć miękki puszysty i ciepły urobek z rękawami 3/4. Kid silk okazał się strzałem w dziesiątkę. Zrobiłam z podwójnej nitki. 
Dorota zachwycona, ja też. Bo jak się nie cieszyć z radości wypisanej na twarzy kobiety doświadczonej przez chorobę, zmagającej się z bólem, frustracją, oporem. 
Uczono mnie kiedyś w studium medycznym, że nie powinno się wchodzić w bliskie relacje z pacjentami. Jednak pracując na onko, nie da się. Często taktujemy swoich pacjentów, którzy wracają na kolejne cykle chemii, jak rodzinę. (bynajmniej ja tak mam) 
Pracowałam na wielu oddziałach, jednak ten obecny powinien być moim ''do emerytalnym", że tak napiszę. Zobaczymy co życie nam przyniesie, bo ono weryfikuje wszystko. 





 
z reszty wełny zrobiłam komin.

Postaram się tym razem nie nawalić i sukcesywnie dokumentować swoje zaległe prace. Gdybym miała wstawić 90 zdjęć swoich prac w jednym poście, myślę że niejedna z Was maiła by dosyć już po 10 zdjęciach. Po 3 prace to i tak sporo.


na koniec zostawiam kolor lata..
Pozdrawiam Was serdecznie.


niedziela, 16 stycznia 2022

Koleżanka

 z pracy, poprosiła mnie o zrobienie sweterka. Siedząc na wolnym w domu popruła oryginał.  Ja dostałam od niej kilka kłębków grubaśnej przędzy, nawet nie wiem jaki skład owego swetrzyska był. Wiem tylko ze był duży, z warkoczami. Ok. Długo trwało zanim się wzięłam za dłubanie, oczywiście musiał swoje odleżeć. Po kilku miesiącach zrobiłam, koleżanka zadowolona, nosi, jest ok ;)

Jako że nitka pruta, nieprostowana, widać nierówności. Zdjęcia robione były przed wypraniem dzieła. Wzór mój ulubiony. Robiony na okrągło. Zszyte ramiona szydełkiem.


Tył trochę dłuższy, wyrobiony rzędami skróconymi.


Widzicie jaka nitka gruba, mięsista.




Niestety nie mam odpowiedniego tła w domu służącego mi za podkład pod zdjęcia. będę musiała sobie sprawić coś, gdyż coraz bardziej denerwuje mnie brak profesjonalizmu w relacjonowaniu moich dzieł.
To zdjęcie robiłam powiesiwszy sweterek na ścianie. Przy okazji proszę podziwiać wieniec który zrobiła Agnieszka Szulc Gontarek....cuda robi dziewczyna.


                     Pozdrawiam Was kochani. Proszę trzymać kciuki za mnie 20 stycznia...
                                                             jak się uda to się pochwalę.



namiastka lata w ten pochmurny dzień dla Was 



wtorek, 4 stycznia 2022

Kolejny

 powrót do zaniedbanego bloga. Dziś mam okazję siedzieć od ranna przy komputerze z kawą, bez spiny i myśli z tyłu głowy że muszę...muszę iść do pracy, muszę uszykować szefa, muszę iść do drugiej pracy, muszę to , muszę tamto...

Dziś nie muszę nic z tych rzeczy.  Mając jeden wolny dzień, przysiadłam do kompa i czytam zaległości. Piję kawę, nic nie muszę.

W ciągu tych kilku miesięcy mojej nieobecności tutaj wydarzyło się w moim życiu klika dobrych i sporo złych rzeczy. Najbliżsi wiedzą oczywiście o co chodzi. Wam drodzy moi oszczędzę tych wiadomości.

Nie obiecuję nic, gdyż po raz kolejny bym nie dotrzymała obietnic. Nie wiem co mną kieruje, wrodzona nie pokora, szybkie tempo życia , skleroza, czy też "życie" 

Z drutami oczywiście nie spoczęłam na laurach, frywolitka też się suple, tylko brak czasu i możliwości w pokazywaniu ich na blogu.





Dla przypomnienia jak wyglądam, pokazuję namiastkę  siebie, oczywiście zamaskowaną ;)
Nawet w sklepie coś suplę. Drutów jakoś do sklepów nie biorę, ale czółenka już tak. Małe toto, wszędzie się zmieści.

Zaległości teraz pokazuję...
Jako że zima, przedstawiam Wam mojego ulubionego Schachenmayr Orginals wool 85
Jest to wełna miękka w dotyku, dobrze sunie po drutach, szybko się robi. Kolory żywe, nie wiem jak po praniu, bo nie prałam. Zrobiłam z niej sweterek z bąbelkami, warkoczami. tak na bogato.

 Jakość zdjęć nie powala, niektórym może po oczach dawać.Cóż, sweterek zaległy z tamtego roku, robiony podczas choroby, gdzie nijak nie mogłam w tej w swojej sypialni światła odpowiedniego uzyskać. Rozstrzał koloru wielki. zapewniam Was, że to pierwsze zdjęcie jest adekwatne do oryginału.
Wełna od Amegry.














Pozdrawiam Was moi drodzy ciepło. Do zobaczenia.