wpadłam po uszy w robienie mydła.....
Wczoraj mycie mydłem swoim osobistym się myłam i cieszyłam jak dziecko, że to moje własne,że się pieni,że podołałam i nie mam żadnych wyprysków i uczulenia....;)
i mam już w głowie pomysły na następne....
jako że pierwsze jeszcze niedoskonałe...
efekt wizualny niczego sobie,jednak teraz wiem że muszę więcej środków zapachowych dawać,coby zamierzony efekt był ok.
wczoraj kręciłam z Rooibosem, tzn najpierw zaparzyłam herbatę, potem przecedziłam i fusy na koniec zblendowałam z mieszaniną....
zdjęcia będą w trakcie schnięcia, na razie czeka aż je pokroję....
trawa cytrynowa z płatkami nagietka....
suszy się...
gotowe będzie ok 20 grudnia...
ostatnio teść pytał ''a po co ci tyle mydeł, przecież nie wymydlisz wszystkiego''
ja mu na że to na sprzedaż pójdzie....;)
a przecież niedługo święta i na prezent jak znalazł....
z robótek jakoś tak po górkę mam ,ręce bolą i pomalutku dłubię i swetrzysko dla miśka i getry dla Karoli
'' Baśka'', wełna z akrylem, lubię tą przędzę. Nie dość że cena przystępna to w praniu też jest ok.
Rudzielec dla Mariusza. Kiedyś był przez głowę wkładany, a mój
mynż takich swetrów nie znosi....więc do sprucia poszedł.Nie znoszę prostować włóczek, bo to tyle roboty...bo na parze i w motki i wysuszyć i potem w kłębki zwijać....
...i dlatego z mojego lenistwa wybrałam wzór a,la ryż....potem tylko zblokuję, wypasuję i będzie jak nowy.
Jednak na efekt końcowy trzeba poczekać bo dopiero tył robię mam już do pach....
idę dalej dłubać
pozdrawiam...