wtorek, 28 kwietnia 2015

Do Wrocławia

jutro lecimy z Karolinką. Nadarzyła się okazja, by pobyć tylko z córką, by ta po raz pierwszy leciała samolotem, pozwiedzać dawno nie widziany Wrocław, spotkać się ze znajomymi , odpocząć od tej szarej codzienności....
wiele wiele atrybutów ma ta majówka...
Mam nadzieję że pogoda będzie sprzyjała naszym wojażom.

 Tę chustę zrobiłam na prezent dla Ani, mam nadzieję że się spodoba. O niespodziance już wie, bo sama się wyklepałam. Mogę pokazać co mi tak na szybko wyszło...

13. Chusta  letnia, wzór prosty jak drut, ale bardzo efektowny....2 motki acryliku....




kota oceniła...


zrobiłam także 2 brans i kuleczkę...

14. bransoletka i kulka w niebieskościach jako komplet...


druga jest w zieleni takiej morskiej ale nie mogłam uchwycić koloru, proszę uwierzyć na słowo... ładna ;)


15. też brans...


tak się zastanawiam czy nie dorobić do niej makramowych troków i będzie następna.



i kocina z pozdrowieniami....


wtorek, 7 kwietnia 2015

po Świętach...

składam jak najlepsze życzenia, (coby nie pisać że życzenia świąteczne ;)), takie wiosenne, ciepłe radosne.
Czas przed , w trakcie  Świat był u mnie bardzo pracowity, nie tylko w kuchni lecz i w pracy. Oddział ciężki, coraz więcej osób leżących, których rodziny wolą na chwilę wpaść z wizytą niż opiekować się babciami staruszeczkami....(no cóż ktoś powiedział że taki mamy klimat)....ja myślę że wiele osób zrozumie mój wpis. Kiedyś było inaczej więź łącząca pokolenia i rodzinę była inna, teraz instytucje wychowują, pielęgnują itp rodziny tylko są ( wiadomo nie o wszystkich tu piszę bo to by było nie sprawiedliwe) ....
Może ktoś sie ze mną nie zgodzić, i wieszać na mnie psy, ale cóż każdy ma prawo do własnego zdania. I tu może ktoś sobie pomyśleć ooooo ale pracowita się znalazła...myślał by kto...., taki wybrała zawód i utyskuje......tłumaczyć się nie będę, lecz lubię te swoje babcie staruszeczki, których nie dane mi było mieć .... przytulić, pogadać ...


Jedzenie na święta w ekspresowym tempie gotowane, do końca nie dosmaczone, wyszły zjadliwe, o dziwo !

Dalekosiężne plany spacerowe spełzły na niczym, więc w iście domowej atmosferze przerwanej dyżurem Święta Wielkiejnocy uważam za skończone...tylko żarcia zostało jak zwykle.... ;)

Z poletka robótkowego;
newsa mam......bo wiecie rudzielec skończony,wyprany....i wyrzucony....bo wyszło po praniu coś tak na Karolę dobrego....a miał być rozmiar XXL....

Więc włóczkę muszę zakupić już taką normalnie w pralce piorącą, coby znów niespodzianki nie było....

Z zaległych rzeczy do pokazania mam kilka, na FB już były lecz tutaj jeszcze nie...

         10. Czapka dla Juli, szef jako model, właścicielka zadowolona niebiańsko wręcz....


11. ta dla Franka, lecz za bardzo chodzić w niej nie chce.....



12 Czapka mamina, bo moja już pokazywana była...


Mydło;
niech będzie 2 w kolejności....bo kilka ich zrobiłam, lecz dlaczego nie pokazywałam to nie potrafię wytłumaczyć....





3 mydło ze spiruliną, jestem bardzo zadowolona z efektu, po raz pierwszy w nich użyłam smalcu gęsiego. 



ta mała dłubanka to sweterek dla Frania taki prawdziwy męski, dwurzędowy z kołnierzem szalowym, chociaż pierwotnie miał być kaptur...



dziś na spacerku byliśmy
i pocykałam trochę...






pozdrawiam....