czwartek, 27 sierpnia 2015

Jezioro Zdworskie

w Koszelówce było często naszym celem urlopowym, na rowerach, pieszo, taksówką, niektórzy byli wożeni wózkiem....
Staraliśmy się dostarczyć rozrywki tym naszym pociechom. Myślę że efekt był zadowalający, za każdym razem trudno było ich wyciągnąć z wody.





















W czasie tych naszych wycieczek nie tylko leżałam i upajałam się lenistwem, robiłam na drutach dło młodego Izydora




moja dłubanina wzbudzła i podziw i niedowierzanie i ciekawość niektórych plażowiczów....
czuję sie jak ....no jak nie wiem co...
i na tym kończę ten krótki post. pozdrawiam....
o a plecy bolą jak bolały, coby niektórym dopowiedzieć to czego głośno nie chcą mówić, lub komentować że na wolnym to wszystko mija.



wtorek, 25 sierpnia 2015

Mikrofibra

to nitka z której udłubałam wielofunkcyjny sweterek na lato dla siebie. Spodobały mi się kolry, jednak po przerobieniu kilku rzędów stwierdziłam że mogły być trochę jaśniejsze barwy....niestety jak nie ma... jest jak jest. Musiało trochę czasu upłynąć abym skończyła tego stwora, bo wiadomo  ...jak szef da to się zrobi....często nie dawał ;)
Można toto nosić zapięte z tyły , z przodu, i rozpięte także....
Letni, ażurowy, taki mój, tylko trochę wydłużył się łobuz, mam nadzieję, że nie będzie się wydłużał w trakcie chodzenia.

jakość zdjęć ma wiele do życzenia, ale jakoś Karoli nie szło cykanie od rana...














tło stanowi bok domu w którym mieszkają rodzice, niestety tegoroczna susza zrujnowała naprawdę fajne kwiaty,
pozdrawiam serdecznie...


piątek, 21 sierpnia 2015

Urlop

tego roku spędzamy u babci, dzieciaki dotlenione, wybiegane, myślę że szczęśliwe. Ja leniuchuję, bo nie muszę gotować, Karola całe dnie spędza z koleżanką Marysią. Franek jest wywożony wyspacerowany przez dziadka. Każdy ma podział ról ze tak powiem.
Staramy się co drugi dzień jeździć rowerami nad jezioro Zdworskie w Koszelówce. ok 4,5 km na rowerach pokonuje się szybciutko, ja z Franiem dziś nożno wózkowo byłam. Mój tata na zmianę ze mną wozi szefa, ja w jedną stronę, on w drugą....

.... spał całą drogę, a ja mogłam foto robić. Zdjęcia niestety są takie sobie, bo robione "zwyklakiem", swojego nie chciało mi się wlec z domu do babci.





''pijacka droga'' do tej pory nie wiem dlaczego taka nazwa, po drodze duże połacie wyciętych drzew, nowa droga pożarowa...
suche marne roślinki, wyczekujące deszczu..
ale pięknie jest mimo wszystko. W drodze powrotnej siedząc i odpoczywając z dzieciakami, gdy trajkocząca nieustannie Karola męczyła wszyskich, powiedziałam...''dziecko wsłuchaj się w ciszę, posłuchaj jej...''
ona biedna od razu podchwyciła,''ale mamo jak mam słuchać ciszy..."..
i znów wyjaśnienia...
było tej ciszy może z 5 min.





Gdy już doszłam z Franiem na miejsce dzieciarnia w ilości sztuk dwie ( Janek i Karola) pluskały się w jeziorze.




do dwojki dołączył ten najważniejszy..





a teraz coroczne zdjęcie z babcią...





a to z Karolinką.
Pozdrawiam leniwie, dziś bezrobótkowo....
;)







sobota, 1 sierpnia 2015

Przeglądając zdjęcia

w aparacie, przypomniałam sobie że powinnam napisać post spacerowy po Warszawie....
Już prawie pół miesiąca mija jak były robione te zdjęcia.
Nie co dzień mam gości z tak daleka, gdyż  przyjechał do mnie brat ze swoją córką, aż z Mieroszowa pod Wałbrzychem. Ja osobiście mam wielki sentyment do tego grajdoła, gdzie świat się zatrzymał w minionej epoce... można by rzec. Pamiętam wakacje i czas gdzie biegało się po krótkich kamiennych uliczkach, stromych schodkach , moczyło nogi w Ścinawce. Będąc tam w maju tego roku, choć przez krótką chwilę, zachłannie łapałam każde ujęcie aparatem, by mieć na co patrzeć i wspominać.
 Karolina była u mnie przez kilka dni, brat pojechał do moich rodziców.
Starałam pokazać młodej naszą stolicę. Czasu i możliwości za bardzo nie było., ale myślę że coś tam jej pozostało, a czy się podobało to trzeba ją zapytać.
















                                                   






pozdrawiam serdecznie.