niedziela, 17 kwietnia 2016

Na wieś, na wieś....

pojedziemy na wieś....(tu o krowy kaczki i chlewik... chodziło mojej córce). Dzisiejsza wieś jak wiadomo typową wsią już nie jest....
Karolina stwierdziła ze nigdy na wsi nie była, i tu się nie zgadzam bo była i to nie raz.Zapomniała dziewczyna jak po redlinach truskawek skakała u pani Eli. Kiedyś trzeba będzie takie cosik powtórzyć.
Nasza wycieczka do ...(osz cholewa znów zapomniałam gdzie jechałyśmy)... Małgosi na zlocik była zapowiedziana na spotkaniu,o czym dowiedziałam się jako ostatnia, jak zwykle. Znaczy że nie jako ostatnia jestem, bo twierdzę, że nawet nawet ze mnie gość, ale dociera do mnie tych ciekawostek mało. ...bo w głowie ionne rzeczy i tumany myśli się kłębią takich przyziemnych, dzieciowych.
I tak ustaliłyśmy ze jedziemy, Dominika wywiozła przez łąki i pola i dotarłyśmy...
I śmiem powiedzieć ze cudnie było, i nawet sam szef był zafascynowany...

Pogoda dopisała, co prawda po południu opady deszczu były, ale to nam w niczym nie przeszkadzało...









bo my w konkretnym celu tam pojechaliśmy....dłubać....
dzięki temu ukończyłam kołowca dla Julki..




właścicielka zadowolona.
18/2016 kołowiec



moja królewna w szkole się uczyła...w domu szlifuje...


3 komentarze:

  1. Fantastyczne spotkanie :-) A wieś i tak jest cudowna, mimo, że jest troszeczkę inaczej niż kiedyś...
    Cudny kołowiec :-)
    Ostatnie zdjęcie jest wspaniałe!
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo. Strasznie się cieszę że systematycznie przeglądasz moje wpisy.Karolina jest uparta i mała problem z wyperswadowqniem jej złego nawyku robienia. ...bardziej plątania szydełko em. Po kilku próbach dziecko załapał i robi.nawet dziś do szkoły wzięła kłębek i szydełko. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń