wtorek, 5 kwietnia 2016

Niedzielny spacer

był ukoronowaniem mojego pobytu u mamy. Mama z tatą zmęczeni codzienną walka  na działce też pooddychali wiosennym leśnym powietrzem. Aparat staram się brać zawsze, gdy gdzieś jadę, tym razem szukałam zielska znamionującego wiosnę. To co znalazłam pokazuję. Będą też niechlubne zdjęcia brutalnego niszczenia ekosystemu przez  tubylców. Tak tak bo nie sądzę by ktoś z Krakowa czy innego miasta przyjeżdżał i swoje śmieci zostawiał w lesie ....

Będzie też komplet uszyty dla pani Eli... i zaległy dywanik.


W Gąbinie są 2 źródełka. Jedno zabezpieczone kręgami studnianymi, drugie swobodnie wypływa tworząc bagienko, i na tym bagienku widok się rozciąga taki...


tapczanu już nie pokarzę bo to ma być przyjemna w miarę relacja ze spaceru...

              Mijając mostek, wchodzimy do lasu a tam...mech, borówki i szef biegający ścieżką.





idąc dalej...
niestety...




leży sobie  spokojnie powalona lipa..



mech zawsze był moim najwierniejszym obiektem do zdjęć.Mam w swoim archiwum sporo zdjęć tej rośliny.




14/2016 i 15/2016 to komplet dla pewnej pani. kolor czerwono czarny miał być, kupiłam hematyt twierdząc że będzie lepszym zestawieniem.


                                                     tłem do zdjęć było zielsko na łące ;)


wzór z netu..
do kompletu uszyłam bransoletkę.




16/2016 dywanik łazienkowy,obecnie leży w pokoju Karoliny przy łóżku.
Zaplątał mi się w zdjęciach do pokazania na blogu.






moja krótka relacja ze spaceru dobiega końca. Drastycznie skończyła się laba,powrót do stolicy , praca i wyścig szczurów...

Miałam nie pisać, ale niestety jest to silniejsze od mnie. mąż mi pewnie popuka się w głowę czytając takie błache sprawy, ale ten problem jest i dotyczy z niejednego z nas. Może zareagowałam zbyt emocjonalnie, nie wiem poczytacie . Kołowa nie jestem, więc korzystam ze środków komunikacji miejskiej. Wiadomo, powrót po 6 dniach, waliza, torba, aparat i inne duperele. Małż wyjechał po nas jak zawsze na dworzec. Wchodzimy do 517, wylewa się tłum,jednak pozostaje wielu pasażerów jeszcze w autobusie, czym prędzej wskakuje na jedno wolne miejsce pani ok. 60. obok niej siedzi pan ok 40- 45 lat. Karola z małżem stoją dalej, ja z szefem stoimy tuż przy kasowniku obok tych państwa. Każdy udaje że nas nie ma, No dobra mnie widać bo niby mam te 160 cm wzrostu, jednak Franek jest mały  ma niecałe 3 latka. Stoi na razie grzecznie bo zainteresowany co się w okół niego dzieje.....a nie dzieje się nic, oprócz zrywnie jadącego autobusu. Mnie już nerwy puściły i mówię donośnym głosem do pana czy może w końcu mógłby mi ustąpić miejsca bo jadę z małym dzieckiem ,a takie stanie jest za bardzo niebezpieczne. Pan popatrzył na mnie jak na wariata, stwierdził że nie reagował bo dziecko spokojnie sobie stało, ale ustąpił... i jak zwykle mój jęzor niewyparzony komentarz rzucił...''jestem ciekawa jakby pan się zachował gdyby pan jechał ze swoim dzieckiem i nikt nie ustąpił mu miejsca..''
Facet mi odburknął ze przecież ustąpił , więc dlaczego jeszcze komentuję?...ot... niby błaha sprawa, prawda, może wyolbrzymiam problem, i nie chodzi mi o posadzenie swoih 4 liter w autobusie, tylko chodzi o znieczulicę. Ja wiem i rozumiem, że ludzie jadą z pracy, są zmęczeni lub źle się czują. Jednak taki mały szkrab może się poobijać, gdy pan kierowca zbyt gwałtownie zatrzyma pojazd. 
Może niektórzy czytając moją tyradę pomyślą co za baba marudna, ale pomyślcie czasem o tych kobietach w zaawansowanej ciąży, matkach z dziećmi na ręku, którym nikt nie ustąpi....
i chyba życie uczy coby nie ustępować innym.

pozdrawiam państwa serdecznie.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz